czwartek, 28 sierpnia 2014

City of Trouble

Boston.
Nowa szkoła, nowe znajomości, nowe miłości.
Pewna dziewczyna spotyka chłopaka z którym łączy ją dziwna relacja.
Czy będą razem?
Czy nowe znajomości przetrwają?
Czy dziewczyna poradzi sobie w nowej sytuacji?
Tego dowiecie się czytając City Of Trouble
 http://city-of-trouble.blogspot.com/

wtorek, 25 czerwca 2013

Przepraszam

Przykro mi ale blog zostaję zawieszony ze względu na brak na ten blog pomysłów. Natomiast w mojej głowie zrodził się nowy blog, który dziś powstał. Serdecznie zapraszam :)

Chicago. Miasto przez wielu pożądane. Jednak czy warto? 16 letnia Mia Shepherd mieszka tu od małego dziecka, lecz skrywa sekret który według obcych temu miastu - jest wręcz niemożliwy. Lola i Amanda Thompson to córki szanowanego adwokata - Jhames'a Thompson'a, który pomoże dziewczynie zacząć nowe i porządne życie.
Wszyscy skrywają sekrety, które nie zawsze można zobaczyć w dobrym świetle. Czy wyjdą one na jaw? Czy przyjaźnie przetrwają próby? Czy wszyscy zaakceptują prawdę?
 
http://www.youtube.com/watch?v=D6mkbuSDLb8
Zapraszam :)

sobota, 1 czerwca 2013

Rozdział 6

*Perspektywa Francise*
- Jestem nie wyspana.- powiedziałam ziewając przy stole, opierając się o ramię Zayn'a i czekając na posiłek którego i tak nie tknę.
- Każdy jest Fran, to przez tego lunatyka. A poza tym i tak nie śpisz.- jak pewnie się zorientowaliście, ubiegłej nocy nikt się nie wyspał przez "lunatyka" jak to twierdzą opiekunowie. Podobno ktoś przez sen strzelał w okolice naszego budynku jednak mi się to wydaję podejrzanie. Huk ze strzału było słychać jakby w budynku a nie obok. Ale oczywiście wszyscy uważają, że to moje chore wymysły i mi nie wierzą. Chyba się poddam ale czas pokarze, jak na razie trzymam swoje zdanie i wiem co myślę. W ogóle wydaję mi się, że ten dzień będzie jakiś dziwny jednak trzyma mnie przed zaśnięciem myśl. Myśl przypominająca mi, iż dziś przychodzi mnie odwiedzić matka.
- Dzieńdoberek.- usłyszałam piskliwy głos Sophie. Czasem wkurza mnie jej pozytywne nastawienie do życia a szczególnie dzisiaj. Chyba tylko ona coś spała i się wyspała. Ja może i jestem nie wyspana ale te emocje mnie wykończyły. Potrzebuję kawy a jak na razie nigdzie jej nie widzę. W końcu na jadalnie trafiły tace z jedzeniem oraz wózki z kawą, herbatą oraz sokiem. Zayn jako kochany przyjaciel wziął ode mnie kubek wraz ze swoim i poszedł nalać nam po kawie. Znaczy mam nadzieję, iż naleje mi kawy a nie herbaty czy soku.
- Jak ty to robisz?- zapytałam blondynkę, która ożywiona rozmawiała o czymś z Nessie.
- Ale co?
- Że zawsze jesteś radosna. Prochów nie bierzesz więc?- spytałam spoglądając na nią z zaciekawieniem i namysłem. Ona spojrzała na mnie nie pewnie, nie wiedząc co dokładnie mi odpowiedzieć. Na jej twarzy
pojawiło się zmieszanie i szczerze mówiąc cały pas emocji. Po chwili namysłu na jej twarzy ponownie pojawił się uśmiech i z wielkim uśmiechem na twarzy odpowiedziała mi
- To bardzo proste. Ja po prostu nie patrzę na złe strony świata. Patrzę jedynie na to co jest dobre. Spróbuj kiedyś, może będziesz milsza.- po jej słowach każdy przy stole wybuchł śmiechem a ja myślałam że wybuchnę jednak powstrzymał mnie Zayn, który akurat przyszedł z moją poranną kawą.

***
- Fran, Chris prosi cię do siebie.- był to Louis, który przerwał mnie i Loli w dość ważnej rozmowie o chłopakach. Zauważyłam jednak, że wyraz twarzy Loli zmienił się gdy Lou wszedł do pokoju. Zostawiłam tą dwójkę samych, gdyż najwyraźniej mają sobie wiele do powiedzenia a mnie i tak - tym razem nic nie zrobiłam - wzywa Chris do gabinetu. Szłam sobie korytarzem, nucąc jakąś piosenkę ostatnio usłyszaną przeze mnie, co nie okłamujmy się, było bardzo dawno.
Kiedy doszłam do gabinetu, drzwi były uchylone i już miałam wejść do środka gdy usłyszałam rozmowę El i Chrisa.
- Czemu nie mogę powiedzieć jej prawdy? Czemu nie mogę jej powiedzieć, że jest moją siostrą. Teraz kiedy to się stało, nie ma nikogo. Tylko nas ale o nas nie wie i myśl.. - przerwała na chwilę, gdyż ja kichnęłam i zrozumiała że ktoś jest pod drzwiami. To zadziwiające ale szpiegiem nie zostanę. Szybko oddaliłam się od drzwi na kilka kroków i ponownie zaczęłam iść w ich kierunku kiedy Eleanor wyszła z pomieszczenia. Gdy mnie zobaczyła od razu przybrała uśmiech na twarz i powiedziała
- O Fran, Chris już czeka. - otworzyła przede mną drzwi a następnie poszła w swoim kierunku zostawiając mnie sam na sam z dyrektorem placówki.
- No więc, wzywałeś mnie.- usiadłam na dobrze znanym mi parapecie wcześniej zrzucając z niego jakieś magazyny.
- Tak Francise, proszę usiądź.- mężczyzna powiedział to bez żadnych emocji w głosie. Moje przeczucie, że coś jest nie tak, zaczęło narastać.- Posłuchaj. Pamiętasz? Dziś miała odwiedzić cię matka.- na mojej twarzy na chwilę pojawił się uśmiech jednak natychmiast znikł.
- Tak pamiętam. Już przyjechała?- wstałam z parapetu i podeszłam do biurka chcąc spojrzeć mu w oczy, gdyż coś mi nie pasowało oraz dlatego że unikał by odpowiedzi.
- Nie, właśnie nie Fran, ale przyjechał do ciebie ktoś inny.- powiedział wymijając coś co miał zamiar powiedzieć. - Chodź ze mną.- po jego własnych słowach wstał i wskazał mi drzwi. Leniwie podniosłam się z krzesła, na którym usiadłam przed chwilą i podążyłam za nim. Szliśmy przez korytarz a niektórzy podążali za nami wzrokiem, gdyż nie na co dzień widzi się taki widok.
Weszliśmy do pokoju w którym stali dwoje mężczyzn. Jednego z nich rozpoznałam - Liam, jednak drugi kogoś mi przypominał ale nie do końca wiem kogo.
- Fran, dziś przyszedł cię odwiedzić twój wujek. - wujek? ja nie mam żadnego wujka... - To my zostawimy Was samych- powiedział Liam i razem z Chrisem wyszedł z pokoju.
- Witaj Fran.- jakim cudem on żyje?
- Co ty tu do cholery robisz?- prawie że wykrzyczałam do niego.
- Ciszej skarbie. Chcesz skończyć ja twoja matka? A nie czekaj i tak skończysz.- powiedział to z drwiną w głosie.
- Co.. co ty jej  zrobiłeś?- spytałam powstrzymując się od płaczu. Teraz wiem czemu Chris wymijał odpowiedzi.
- Ja? Nic. Powiedzmy że miała mały wypadek skarbie. Tęskniłaś? A nie czekaj. Teraz zabawiasz się z tym gliną.- powiedział i zaśmiał się. Jakim gliną do cholery? Facet zauważył zmieszanie na mej twarzy i odpowiedział mi jakby na pytanie.- Ach no tak, ty nic nie wiesz. Spokojnie dowiesz się wszystkiego w swoim czasie - mężczyzna przybliżał się do mnie a ja oddalałam się. Z każdym krokiem wiedziałam, że to nie ma sensu gdyż zaraz dotknę ściany czy innej cholery. I tak też się stało. Drzwi zatrzymały moją ucieczkę, już miałam je otworzyć kiedy mężczyzna przytrzymał je ręką i dzieliło nas zaledwie kilka centymetrów.
- Będziesz następna, skarbie.- jego usta dotknęły moich i wtedy usłyszeliśmy pukanie do drzwi.- a tylko komuś powiedz a zginą wszyscy.- powiedział i przyciągnął mnie do siebie udając miłość wujka i siostrzenicy. Odczepił się ode mnie, dopiero wtedy gdy do pokoju weszła Chelsea i oznajmiła
- Koniec wizyty.- nie chętnie powiedziałam do "wujka" Cześć a on miał na twarzy sztuczny uśmiech jednak w jego oczach było widać przebiegłość.
Szybko wyszłam z pokoju i chciałam pójść do Zayn'a jednak nie wiedziałam czy to jest dobry pomysł. Nicole też nie może o niczym wiedzieć, gdyż ma przed sobą całe życie. Ja nie. Ja już je przegrałam dawno temu. Teraz loteria znów wskazała "loser" Z rezygnacją poszłam w jedyne miejsce w tym budynku gdzie mogę być sama.

--------------------------------------------------------------------------
Tadam!
jest i oto nowy rozdział\, dramatyczny ale tak z grubsza o to zaczyna chodzić w blogu :) To taki prezent na dzień dziecka :) Więc najlepszego!
Pozdrawiam xoxo 

sobota, 11 maja 2013

Rozdział 5

*Perspektywa Loli* 
Fran stojąca przede mną miała w oczach gniew oraz smutek. Wyglądała jakby zaraz miała mnie zabić. Stałam jedynie kilka metrów od niej nie mogąc się poruszyć. Patrzyłam się na nią, żyła na jej szyi pulsowała coraz szybciej. Wąski korytarz nadawał tej sytuacji jeszcze koszmarniejszego wyglądu oraz charakteru. Burza szalała za oknem, co chwilę grzmiało i widać było blask z piorunów. Słychać było jak głosy ludzi, którzy stali w okół nas, krzyczą w naszą stronę jednak bardziej w stronę Francise. Dziewczyna ignorowała ich głosy i patrzyła się na mnie. 
Czułam jak jej wzrok przenikał moje ciało, najmniejszy kawałek. Jej jasne włosy były mokre i opadały jej na twarz. Byłam przerażona i nie zbytnio wiedziałam co mam robić. Żadna ucieka by mi nie pomogła gdyż i tak znalazła by mnie. Dało się słyszeć głos Zayn'a, wyraźny i niski głos który krzyczał "Fran daj spokój to nic." Dziewczyna zwróciła się w jego kierunku i cichym, zachrypniętym głosem starała się wykrzyczeć w jego stronę "Zamknij się" On i ja zrozumieliśmy co mówi. Tylko nam. 
Obudziłam się zlana potem. Szybko usiadłam na łóżku i rozejrzałam się po pokoju, jednak równie szybko zaczęłam tego żałować. Fran siedziała na łóżku i wpatrywała się we mnie swoim przerażającym wzrokiem. Mimo że od kilku dni nie kłócę się z dziewczyną, nadal mnie przeraża i nadal nie znam jej historii.
- Coś złego ci się śniło?- spytała tym samym głosem co w moim śnie. Po całym ciele przeszły mnie dreszcze. - wierciłaś się, ale nie chciałam cię budzić. - powiedziała to dość spokojnie. Uwierzyłam jej.
Przykryłam się kocem i spytałam, w końcu musiałam - To.. czemu tu jesteś?- na jej twarzy pojawił się smutek i zastanowienie.
- Tak.- odpowiedziała tak cicho, że ledwo usłyszałam jej głos. Chwilę czekałam aż zacznie aż w końcu po jakiś kilkunastu sekundach dało się usłyszeć jej głos.
- Gdy miałam 4 lata mój biologiczny ojciec ode mnie... ode mnie i mamy odszedł. Zostawił nas tak po prostu. W wieku 7 lat moja matka poznała mojego ojczyma - sukinsyna. On widząc mnie zaczął namawiać mnie i matkę na zajęcia lekkoatletyczne, które on prowadził. Wtedy uważałam to za super pomysł, coś co pozwoliło by mi zapomnieć o ojcu oraz sprawić radość matce, że będzie ze mnie dumna. Bez zastanowienia się zgodziłam, co było błędem co wiem dopiero teraz. Chodziłam na treningi razem z nim ponieważ był moim opiekunem, trenerem oraz mama nie miała czasu, gdyż pracowała do jedenastej w nocy. Potem zaczął się
koszmar. Na treningach, po treningach obmacywał mnie. Wyobrażał sobie że uprawia ze mną seks poprzez leżenie koło mnie i ruszanie się w górę i w dół. Wtedy to było nic jednak z czasem zaczęłam sobie uświadamiać co on tak na prawdę robi. Nie mogłam... nie mogłam powiedzieć matce, gdyż wiem iż by się załamała, znowu. - widziałam jak trudno było jej nie płakać. Bawiła się palcami byle tylko głos jej się nie załamał. Otarła jedną łzę która spłynęła jej po policzku i zaczęła mówić dalej - To działo się 6 lat i z każdym dniem było gorzej. Moje ciało było i nadal jest całe pokryte bliznami. Tylko tak potrafiłam sobie poradzić. W dniu moich 14 urodzin kiedy miałam zdmuchnąć świeczki na trocie on szepnął mi do ucha "Dziś będziesz miała specjalny prezent urodzinowy" a ja zamiast pomyśleć o czymś miłym pomyślałam tylko "A miej skurwysynu wypadek i umrzyj" Podczas gdy moja mama odwoziła moje znajome on wziął mnie na ręce i zaniósł do mojego pokoju... tam.. tam mnie zgwałcił.- powiedziała to z takim trudem, że ciężko było mi patrzeć na to jak się powstrzymuję. Natychmiast wzięłam swój koc, przeniosłam się do niej na łóżko i przytuliłam ją a ona odwzajemniła to i ponownie zaczęła mówić - Po tamtej nocy zdarzało się to jeszcze przez kilka tygodni. Ja... Ja nie wytrzymałam, po prostu pewnej nocy gdy stał w kuchni i pił piwo. Podeszłam do niego, za plecami miałam nóż. On gdy tylko mnie zobaczył odłożył piwo na stół i podszedł do mnie by mnie przytulić, jednak ja byłam szybsza i wbiłam mu nóż w brzuch. Upadł w tym samym momencie co matka weszła do domu. Kiedy zobaczyła go na ziemi, u mnie na ręce krew od razu podeszła do mnie i spytała jednym słowem "Czemu?" Odpowiedziałam jej dwoma słowami "Gwałcił mnie" ona przytuliła mnie, popłakała chwilę i wezwała karetkę. No i tak tu trafiłam.- powiedziała i otarła kilka łez, które spłynęły jej po policzkach. Siedziałyśmy tak w ciszy kiedy usłyszałam cichy głos mojej znajomej.
- A ty? Za co tu siedzisz?
- Prosta historia- kłamstwo - po prostu handel prochami - mniejsze kłamstwo. Ona jednak się nie sprzeciwiała i kiwnęła głową na znak "Okey"
Gadałyśmy tak bez sensu przez kilka godzin i wcale nie odczuwałam zmęczenia. Czułam że zaczynam się w pewnym sensie zaprzyjaźniać z nią. Jednak kto wie, przypominając sobie sen nie wiem jak będzie ale na szczęście na razie zaczyna być bardzo dobrze.
- Mam jeszcze jedno pytanie? Kto o tym wie?- domyślałam się ale wolałam się dowiedzieć.
- Opiekunowie, Zayn, Niall i Harry no i ty. - odpowiedziała i chyba pierwszy raz odkąd tu jestem ziewnęła.
Po kilku minutach zostawiłam ją samą i wyszłam z pokoju kłamiąc "muszę do toalety" to dziwne ile kłamię ale jakoś nie mam ochoty mówić prawdy. Po prostu przechadzałam się po korytarzach, gdy nagle natrafiłam na Louis'a.
- Lola co ty tutaj robisz o tej porze? Jest 3 nad ranem.
- Nie będę z tobą rozmawiać.- zachowanie bardzo dziecinne ale cóż tak już mam. Chłopak wziął mnie za
rękę i pociągnął do swojego pokoju.- Lou zostaw mnie.- chłopak momentalnie się odwrócił i pocałował mnie w usta, po czym odsunął się i powiedział - Nie krzycz więcej bo będą problemy. - nie sprzeciwiałam się i dałam mu się zaciągnąć do jego pokoju.
Jego "kąt" w tym ośrodku bardzo różnił się od naszych pokoi. Po pierwsze był większy i był kolorowy a nie tak jak nasze - biały. Na przeciwko drzwi znajdowało się duże, drewniane, dwuosobowe łóżko a na przeciwko niego znajdowała się komoda, przy której stało biurko na którym wszystko było idealnie ułożone i dopasowane. Po dwóch stronach łóżka były stoliki nocne, idealnie dopasowane do łóżka na których stały lampki. Dwie duże szafy idealnie pasowały do wystroju całego, lekko fioletowego pokoju.
- No to powiesz mi w końcu czemu tu jesteś?
- Bo mnie tu zaciągnąłeś?- odpowiedziałam sarkastycznie. Już miał coś odpowiedzieć gdy usłyszeliśmy strzał.

---------------------------------------------------------
Jest rozdział, trochę dramatyczny ale ostatnio przeczytałam książkę i jakoś wyszło że ogółem fabuła będzie inna ale zakończenie będzie takie jak chciałam od początku.
Przypominam że możecie zadawać pytania bohaterom :) Proszę wyrażajcie swoją opinię, gdyż starałam się w historii Fran zawrzeć... uczucia i nie wiem czy mi się udało :) Pozdrawiam 

wtorek, 30 kwietnia 2013

Rozdział 4

*Perspektywa Francise* 
- Fran co ty robisz?- usłyszałam znajomy mi głos jednak nie mogłam go rozpoznać.
- Nie widać?- odpowiedziałam zmieszana. Przecież doskonale widać co robię.
- No widać ale... Czemu głaszczesz krzak? - głos zaczął być bardziej poznawalny.
- Kłamiesz? Czemu kłamiesz? Obrażasz mnie i jego.- odpowiedziałam prawie krzycząc w stronę mojego rozmówcy.
- Kogo obrażam, ciebie i? No nie Fran znowu?
- Ale on jest piękny...- odpowiedziałam i ponownie przeczesałam palcami po jego grzywie. On na spokojnie jadł trawę pozwalając mi na wszystko. - Kocham cię Jhames.- powiedziałam i nagle poczułam jak ktoś podnosi mnie z ziemi.- Zostaw mnie kurwa, Jhames! Zostaw!- szarpałam się i kopałam byle się wydostać i znów nie zostawić Jhamesa samego. Koń nadal leżał na trawię i pożerał ją jedynie spoglądając na mnie co chwilę. W końcu mój porywacz się poddał i zamiast mnie odciągać przytulił mnie i zaczął szeptać mi do ucha.- Wezmę ciebie i wrócę po Jhames'a. Uspokój się, proszę cię Fran i chodź ze mną.
- Dobra.- odpowiedziałam a chłopak wziął mnie na ręce i kazał mi zamknąć oczy oraz udawać że śpię. Zrobiłam o co prosił, gdyż chciałam by Jhames szybko do nas dołączył. Po kilkudziesięciu krokach usłyszałam głos, który również był mi znajomy.
- Zayn co robisz z nią?- przynajmniej dowiedziałam się kto mnie zanosi do pokoju.
- Zasnęła na dworze, więc zanoszę ją do pokoju Chris.- no super, po co on się pyta. Zawsze siedzi u siebie i niczym się nie przejmuję.
- Dobrze, wieczorem jest zebranie.- powiedział i odszedł. Zayn zaczął iść po schodach sądząc po tym, że cholernie trzęsło. W końcu poczułam jak otwiera drzwi i kładzie mnie na łóżku. Głupkowato zaczęłam się śmiać i obracać po łóżku krzycząc
- Jestem naleśnikiem.
- To bądź cichym naleśnikiem.- powiedział do mnie Zayn, siadając obok. Spojrzałam na niego przestając się kręcić. To dziwne ale mam świadomość tego co robię jednak nie chcę przestać. - Kiedy wzięłaś to co wzięłaś?
- Nie wiem. Z 5 godzin temu.
- To nie długo powinno ci przejść. - powiedział z ulgą w głosie. Dotknęłam go po policzku i czule spojrzałam w jego oczy. Przybliżyłam się do niego i delikatnie pocałowałam w usta. On od razu przejął pałeczkę i tym razem to on zaczął mnie całować. Nie opierałam się i położyłam się na łóżku ciągnąć go za sobą. Chłopak podniecał się z każdym pocałunkiem co było czuć. Już chciał mi zdjąć koszulkę kiedy ktoś zapukał do drzwi i wszedł momentalnie a Zayn oderwał się ode mnie. Ja jedynie krzyknęłam na cały głos
- Nosz kurwa mać, znowu?- popatrzyłam na osobę która nam przeszkodziła. Była to Lola z Niallem, którzy śmiali się w niebo głosy.
- Tak znowu, jak masz problem to nie moja sprawa.- powiedziała brunetka przyglądając się nam. Wstałam z łóżka i podeszłam do niej. Narkotyki nadal miały nade mną małą przewagę, więc złość była jeszcze większa. Miałam ochotę jej przywalić jak nigdy.
- Brałaś.- to było jedyne jej słowo kiedy przy niej stanęłam.
- Ty małpo i się nie podzieliłaś?- usłyszałam głos Nialla który tak jak wszyscy za pewnie tutaj lubią brać. A wciąganie, które jest zakazane cieszy jeszcze bardziej.
- Nie podzieliłam bo nie mogłam was znaleźć. - skłamałam bo co innego mogłam zrobić. Niall tylko pokiwał głową a Lola nadal mi się przyglądała i zaczęła wypytywać mnie.
- Skąd wzięłaś?- patrzyła się na mnie podejrzliwie.
- Nie twoja sprawa. - warknęłam i wyszłam z pokoju. W sumie to nie wiem gdzie szłam ale musiałam coś ze sobą zrobić. W końcu przejrzałam się w lustrze, moje oczy były już normalne a jednorożce przestały obok mnie biegać czyli mogłam pójść do gabinetu Chrisa. Od zawsze tam chodziłam gdy nie miałam co ze sobą zrobić.
Jak to nie w moim stylu, grzecznie zapukałam do drzwi i odczekałam aż mężczyzna powie "proszę" Nie jestem zbyt cierpliwa, więc ucieszyłam się gdy jego głos usłyszałam zaledwie po kilku sekundach.
Po cichu weszłam do jego gabinetu co nie jest do mnie podobne. Widać wszystkie moje emocje już opadły i nic mi się nie chce.
- Fran? Co za odmiana, nie wpadłaś tu jak huragan. - mówiąc to wskazał mi fotel przed biurkiem a ja posłusznie usiadłam.
- Chyba jestem po prostu zmęczona.- nie wiem dlaczego to powiedziałam ale jemu też ufałam. On również znosił moje humory nie tylko dlatego, że jest moim opiekunem ale jest dla mnie jak ojciec. Taki normalny którego zawsze chciałam mieć.
- Ale czym? - szatyn chyba nie zbytnio wiedział o czym mówię i nie dziwię mu się.
- Tym wszystkim, udawaniem kogoś kim nie jestem.- powiedziałam to. Wyrzuciłam to z siebie po czym przesiadłam się na parapet wcześniej zwalając wszystkie jego rzeczy - Wybacz.
- Czy ty jesteś chora?- spytał po chwili nie mogąc uwierzyć w to co mówię.
- Nie.- powiedziałam i wyszłam. Jeżeli tak ma się zachowywać to ja dziękuje. Trzasnęłam drzwiami i szłam w kierunku mojego pokoju czyli po prostu wzdłuż korytarza. Kiedy weszłam do pokoju zastałam Lole
- A ty co tu robisz?
- Mieszkam tak jak i ty. - opowiedziała nie wzruszona moim zachowaniem.- Za co ty tu do cholery trafiłaś?- spytała po dłuższej chwili. Jej pytanie mnie zszokowało.
- A co cię to obchodzi?
- Bo mnie to ciekawi. Nikt nie umie cię przyłapać na haju a wiem że kilka razy już byłaś i żaden z opiekunów nie wiedział o tym, więc nie za narkotyki.
- Gratuluję dedukcji. Znałaś Scooby'ego?- odpowiedziałam sarkazmem rzucając się - w dosłownym tego słowa znaczeniu - na łóżko.
- Bardzo śmieszne Fran, uśmiałam się. Nie to nie.
- Serio? Poddałaś się? Tak o?- byłam trochę zaskoczona, zazwyczaj mnie błagają a i tak nie dostają odpowiedzi.
- Tak.
- No dobrze, opowiem ci to ale kiedy indziej. Po kolacji okey?
- Tak, niech będzie. - odpowiedziała i w tym samym momencie do pokoju wpadła El krzycząc
- Fran idź stąd. Mam do pogadania z twoją znajomą!
- Przepraszam bardzo to mój pokój i nigdzie się nie ruszam.
- El uspokój się, on to zrobił nie ja!- wykrzyczała brunetka a ja nawet nie wiem o co chodzi.
- Kłamiesz
- Zamknijcie się!- krzyknęłam tak, że ich twarze zwróciły się do mnie.- Głowa mnie boli - kłamstwo - i nie mam ochoty tego słuchać - kłamstwo - więc El idź stąd do jadalni my zaraz dojdziemy.- ona nic nie mówiąc wyszła. Jak widać jednak się mnie boi.
- Dzięki.- powiedziała jedynie zmieszana Lola i wyszła. Każdy dzień tutaj od jej przybycia robi się coraz dziwniejszy.

---------------------------------------------------------------------------
Dobry Wieczór :)
Jak widać jest rozdział no i myślę iż Wam przypadnie do gustu. W następnym rozdziale lub za dwa rozdziały będzie napisana historia Fran, która myślę iż będzie ciekawa :)
Zapraszam do zadawania pytań bohaterom :)
No i zapraszam do oglądania zwiastuna Bloga Który pojawi się wkrótce :)https://www.youtube.com/watch?v=RguYGrKUzU4

Nowy Blog

https://www.youtube.com/watch?v=RguYGrKUzU4<- Zwiastun nowego bloga który pojawi się wkrótce
pozdrawiam xoxo

sobota, 20 kwietnia 2013

Rozdział 3

*perspektywa Loli*
Kilka ostatnich dni minęło szybko, głównie na kłótniach z Francise i rozmawianiu z Zaynem, Harrym, Lou i Niallem choć z Horanem najmniej. Nadal nie może się do mnie przekonać, tylko nie wiem czy to ze względu na jego brązowowłosą przyjaciółkę czy po prostu mnie nie lubi.
Idąc po schodach zauważyłam Davida, Troya i Rebbecke która tańczyła, jeżeli tak to można nazwać. Blondynka raczej wygłupiała się przed swoimi kolegami, gdyż jak wszyscy wiedzą ona nie umie tańczyć. Rebbecka jest pewną siebie, pyskatą blondynką o zielonych oczach, nie jest za wysoka, ma jedynie 170 wzrostu. Jej charakter jest dziwny, ponieważ raz jest miła i ma dobry humor a za drugim razem lepiej do niej nie podchodzić zupełnie jak u Fran. Przysiadłam się do chłopaków i razem z nimi kibicowałam Becce. Po chwili dziewczyna przewróciła się o własne nogi a Troy od razu zerwał się z miejsca i podbiegł do dziewczyny.
- Nic ci nie jest?- w jego głosie słychać było troskę i szczerość. Ja z brunetem jedynie się im przyglądaliśmy. Po chwili usłyszeliśmy hichot dziewczyny po czym również zaczęliśmy się śmiać. Przyjrzałam się Troyowi który teraz leżał koło dziewczyny. Ma prawie 180 wzrostu, ciemno kasztanowe włosy oraz brązowe oczy. Jest raczej miłym chłopcem, którego od dzieciństwa uczono, że kradzież to nic złego. Po chwili bezczynnego leżenia, chłopak wstał, pomógł swojej znajomej i oznajmił
- Lepiej pójdę z nią do pielęgniarki. Jeszcze coś sobie zrobiła.- promiennie uśmiechnął się do niej, a ona odwzajemniła to i delikatnie walnęła go w ramię. Nie wiadomo dlaczego ale chłopak wziął ją na ręce i pomaszerował z nią na 2 piętro do pielęgniarki. Gdy przestaliśmy ich widzieć, David wyciągnął z kieszeni paczkę fajek i podał mi ją. Rozejrzałam się po korytarzu, w poszukiwaniu jakiegokolwiek opiekuna. Gdy chłopak to zobaczył roześmiał się ironicznie i powiedział
- Bierz, nikogo nie ma.- po czym prawieże wypchnął mi paczkę do ręki. Kiwnęłam głową w formie
"dziekuję" a po chwili chłopak podpalił mi go. Zaciągnęłam się dymem pierwszy raz od wielu dni, więc moje ciało przeszył delikatny i miły dreszczyk. Siedzieliśmy w ciszy, dopóki chłopak nie zadał mi pytania
- A co tam u Fran? - popatrzyłam się na niego współczująco. On nadal myśli że ma jakieś szanse.
- Słuchaj, odpuść sobie Francise i skoncentruj się na kimś innym.
- Masz rację.- na jego twarzy zagościł piękny uśmiech odsłaniający jego białe, równe zęby i dwa dołeczki. Na ten widok aż sama się uśmiechnęłam i ponownie zaciągnęłam się papierosem. To samo uczynił chłopak. Widać było że nad czymś myśli, jednak nic nie mówiłam. Kto wie czy to się kiedyś powtórzy.
Po kilku minutach ciszy usłyszeliśmy głos jednego z opiekunów
- Ale żeby tak na schodach? Mogliście bardziej dyskretne miejsce sobie znaleźć.- to był Louis, jedyny z dwójki opiekunów którzy nie wściekają się na nas za palenie. Jak to oni mówią "Każdy ma prawo, w końcu ja też paliłem w waszym wieku" dosłownie oboje mówią to samo i zawsze się z siebie śmieją z tego powodu.
- No można było... - zaczął David a ja z Lou zaczęliśmy się śmiać. Tomlinson ma w dupie w jakim miejscu palimy, bo gdy nas przyłapie ktoś inny niż on i Luke to mamy problemy. Wtedy ta dwójka opiekunów musi sie mocno opanowywać żeby nie upaść na ziemię ze śmiechu.
Chłopak jedynie pokręcił głową, wziął ode mnie zużyty papieros i poszedł wyrzucić dowody naszej "zbrodni". Louis w tym czasie usiadł koło mnie na schodach i spytał ze zniewalającym uśmiechem na twarzy
- Myślałem, że nie palisz.
- Jeszcze wielu rzeczy o mnie nie wiesz.
- Masz rację. Może to zmienimy? - w jego niebieskich oczach pojawiły się dwie małe iskierki. Promiennie się do niego uśmiechnęłam i odpowiedziałam mu
- Chętnie.

                                                                           ***
- Na serio to zrobiłaś?
- No tak...- przyjemny, wiosenny wiatr który rozwiewał moje włosy, pochmurne niebo i wysoka temperatura nie stety wskazywały na zbliżającom się burze. Właśnie skończyłam opowiadać Louisowi o śmiesznej historii z dzieciństwa, więc chłopak nie może przestać się śmiać i powoli brakuje mu już powietrza.
- Oj weź przestań to było nie specjalnie. Poza tym miałeś gorzej z tego co słyszałam - chłopak od razu się opanował i nie wiadomo dlaczego wygładził swoją śnieżnobiałą koszulkę.
- No wiem. - przyznał mi niezbyt głośno rację.
- Co powiedziałeś?- zaczęłam się z nim droczyć a brunet zaczął mnie łaskotać jak małe dziecko. Po chwili wywaliliśmy się na ziemie cały czas się śmiejąc. Szczęście chciało że wylądowałam na nim a nie on na mnie. Nasze usta zaczęły się zbliżać do siebie jednak przerwał nam głos Harryego
- No no... czyżby ktoś łamał przepisy oraz zdradzał dziewczynę? Nie martw się Lola, ja jestem wolny.- po jego słowach głęboko spojrzałam w oczy Louisa... Czy on na prawdę ma dziewczynę i chciał mnie przy tym pocałować. Czemu on to robi.. Od razu wstałam z chłopaka, on zaczął szeptać coś co mu na pewno nie pomoże
- Lola.. wybacz.. to nie tak... na prawdę.- on od razu wstał za mną, jednak ja nie chciałam nikogo widzieć. Słyszałam za sobą jeszcze krzyki Harryego, żebym zaczekała lub  stanęła i Louisa na Harrego których już nie zrozumiałam, gdyż byłam zbyt daleko od nich. Wbiegając do budynku wpadłam na Chelsea - jedną z wielu opiekunów tutaj. Blondynka z troską w oczach przyglądała mi się a po chwili spytała
- Co się stało?- wymusiłam się na uśmiech, bo jak bym jej powiedziała Lou stracił by pracę a tego nie chcę.
- Nic się nie stało.. Po prostu Fran jest nie do zniesienia.- po części skłamałam jednak to prawda. Jest wkurzająca a ja nic nie mogę na to poradzić. Muszę jakoś przeżyć te dwa lata.
- Ona już taka jest. Przeżyjesz, miejmy nadzieje -
ostatnie słowa powiedziała bardziej do siebie niż do mnie po czym zabrała ręce z moich ramion i poszła w swoim kierunku. Ja od razu rzuciłam się w stronę pokoju, gdyż usłyszałam kroki charakterystyczne dla Harryego. Kiedy wpadłam do pokoju zastałam Niall'a czytającego książkę i dwójkę przyjaciół którzy się całowali. Tak tego to ja jeszcze nie zrozumiem, czemu oni  nie są parą ale to ich sprawa co robią ze swoim życiem.
- A ty co? Przed gwałtem uciekłaś? - zapytała z kpiną w głosie Francise przytulając się do Zayn'a.
- Raczej przed twoją gębą ale coś mi nie wyszło.-odparłam i rzuciłam się na swoje łóżko, gdzie urzędował Niall.
- Bardzo śmieszne, Ha ha ha - jedynie tak skomentowała moje słowa Francise i wróciła do swojego poprzedniego zajęcia. No cóż zostałam sama, gdyż Niall kompletnie nie chce ze mną rozmawiać. Nagle do pokoju wparował Harry razem z Louisem a blondyna nie wytrzymała krzyknęła "Kurwa, nauczcie się pukać" po czym wzięła Malika za rękę i wyszli z pokoju. Niall widząc zachowanie dwójki brunetów, ciężko westchnął, zamknął książkę, wstał i powiedział
- Widzę, że macie dużo do obgadania. Powodzenia Lola- i tyle go widzieliśmy. No pięknie, jednak mnie lubi ale woli zostawić mnie na pastwę losu...

---------------------------------------------------------------------------------------
Rozdział nie za specjalnie udany jednak jest :) Myślę iż jest całkiem całkiem i przepraszam że nie dodawałam ale nie miałam jak no i musiałam go napisać :P
Przypominam że możecie zadawać pytania bohaterom :)
Pozdrawiam i zapraszam do komentowania :) xoxo